Mieszkanie - sprzedać, czy lepiej wynająć?
(04.12.2009)
W obliczu dynamicznych zmian jakie zachodziły na rynku nieruchomości w 2009r. bardzo duża rzesza właścicieli lokali mieszkalnych stanęła przed problemem: sprzedawać mieszkanie, czy też przeczekać kryzysowy okres i je chwilowo wynająć?. Oczywiście, chodzi o mieszkania, które nie służą do bezpośredniego zaspakajania potrzeb mieszkaniowych ich właścicieli.
Przez ostatnie 10 lat wszelkie nieruchomości w Polsce były pewną gwarancją dobrej inwestycji finansowej. Może nie tak dużej jak na przykład giełda, lecz zapewniały stały i stabilny wzrost wartości ulokowanej w nieruchomość. Mając to na uwadze nikt, jeśli nie był zmuszony nie pozbywał się ich. W latach 2003- 2008 pośrednicy nieruchomości w Polsce ciągle narzekali na brak lokali mieszkalnych, domów oraz działek budowlanych na sprzedaż. Zapotrzebowanie na mieszkania w tych latach było olbrzymie. Nieliczne oferty sprzedawane były prawie „od ręki”. Ponieważ często było kilku chętnych na zakup jednego mieszkania, to regułą była sprzedaż w drodze przetargu ustnego, z wyborem najwyższej ceny. Oczywiście, lokale mieszkalne oraz budynki, będące swoistą lokatą finansową, nie stały puste, lecz były wynajmowane, ze względu na wysokie koszty ich utrzymania. Nikogo nie zrażała restrykcyjna Ustawa z dnia 21 czerwca 2001r. o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy, która w znacznym stopniu ograniczała prawa właściciela do swojej nieruchomości. Pomimo praktycznie braku możliwości eksmisji najemcy, który zalega w opłatach czynszowych, czy też dewastuje wynajmowaną nieruchomość, obowiązku zapewnienia tej osobie lokalu socjalnego na lokalnym rynku nie brakowało ofert mieszkań do wynajęcia. Potencjalni najemcy nie mieli żadnych problemów, ze znalezieniem mieszkań do wynajęcia. Ponieważ liczba ofert mieszkań do wynajęcia w Elblągu była większa niż ilość chętnych, nagminnie zdarzały się przypadki dewastacji wynajmowanych mieszkań, porzucania ich nie opłaciwszy czynszu, ciągłej zmiany mieszkań w poszukiwaniu lepszych ofert.
Od połowy 2008r oraz w 2009r. sytuacja całkowicie się zmieniła. Na wieść o nadchodzącym z rynków zachodnich kryzysie gospodarczym, w obliczu gwałtownie malejących cen nieruchomości większość właścicieli zdecydowała się na ich sprzedaż. W ciągu niespełna kilku miesięcy ilość ofert mieszkań na sprzedaż w Elblągu potroiła się. Odpowiedz potencjalnych nabywców na tę sytuację była oczywista. Przez prawie trzy kwartały 2009 roku Kupujący bardzo niechętnie decydowali się na nabycie nieruchomości. Panowało ogólne oczekiwanie na dalszy jeszcze spadek ich cen. Ewentualne transakcje przebiegały w warunkach silnej presji na stronę Sprzedającą, która dotyczyła głównie znacznej, dalszej obniżki cen ofertowych. W obliczu spadku wartości nieruchomości, które są zabezpieczeniem hipotecznym udzielanych kredytów wszystkie banki znacznie zaostrzyły wymagania jakim powinni odpowiadać kredytobiorcy oraz nieruchomości. Dotyczy do m.in. zdolności kredytowej nabywców (poziom dochodów), ustabilizowanej sytuacji rodzinnej, wkładu własnego oraz oprocentowania. Wydłużył się okres rozpatrywania wniosków kredytowych. Procedury rozpatrywania wniosków stały się bardziej drobiazgowe. Gwałtownie wzrosła ilość odmownych decyzji o udzieleniu kredytu. W środkach masowego przekazu zniknęły (wcześniej bardzo popularne) reklamy dotyczące zaciągania kredytów hipotecznych. Można stwierdzić, ze w okresie tym całkowicie zamarły transakcje nabycia lokali mieszkalnych.
Następstwem wystawienia przez właścicieli mieszkań na sprzedaż był ich znaczny spadek do wynajęcia w Elblągu. W chwili obecnej, właściciele którzy zdecydowali się wynajmować swoje mieszkania bez trudu znajdują na nie chętnych i to przy stawkach wyższych niż było to w latach poprzednich. W tym okresie mało było przypadków dewastacji, czy też porzucania wynajmowanych mieszkań przez lokatorów.
Oczywiście zmiany na rynku nieruchomości w 2009 r. odczuły bezpośrednio również firmy deweloperskie. Wiele z nich rozpoczęło poważnie rozważać opcję wynajmu mieszkań, które nie można sprzedać. Tym bardziej, że pojawiły się informacje o planowanym wsparciu rządowym przy budowie mieszkań na wynajem z możliwością ich wykupienia przez najemców. Jakkolwiek najważniejszą kwestią jest znalezienie rozwiązania, które pozwoliłoby skutecznie egzekwować należności od lokatorów zalegających z opłatami za mieszkanie. Inwestorom bardziej się jednak opłaca obniżyć cenę mieszkań, niż wykańczać je, wynajmować i zarządzać nimi. W praktyce oznaczałoby to kredytowanie inwestycji przez kilkanaście lat. Dopiero po tym czasie nakłady finansowe z tytułu najmu zwróciłyby się. Innym powodem, dla którego to rozwiązanie jest niekorzystne to przepisy o ochronie praw lokatorów, którzy nie regulują należności. Dopóki te uwarunkowania się nie zmienią, opcja wynajmowania mieszkań przez deweloperów będzie bardzo ryzykowna.
Decyzja sprzedawać swoje mieszkanie, czy też poczekać, chwilowo je wynajmując pozostaje nierozwiązana. W ostatnim czasie rynek nieruchomości się nieco ożywił, a banki zaczęły kusić klientów promocyjnymi kredytami hipotecznymi. Wydaje się, ze rynek wynajmu mieszkań jeszcze długo pozostanie zdominowany przez szarą strefę. Na rynkach, gdzie kwestie eksmisji nie są tak restrykcyjnie uregulowane, np. w USA spotyka się masowo firmy deweloperskie, które na równi z prywatnymi właścicielami zajmują się wynajmowaniem lokali mieszkalnych.
|